„Jak to jest umrzeć?” – każdy zadaje sobie to pytanie. Niektórzy
szukają odpowiedzi w religii, inni nie rozważają tego dalej. Śmierć jest popularna, nie znam bardziej
wpływowej gwiazdy. Nawet Angela Merkel nie jest w stanie jej dorównać. Jednak
czy śmierć jest dla nas największym problemem?
Najgorsza śmierć, to
śmierć podczas naszego życia. Umieramy i dalej żyjemy, przyzwyczajamy się do
tego że nie żyjemy. Kiedyś przez przypadek natknąłem się na prelekcje księdza
Piotra Pawlukiewicza, z całych tych lekcji, najbardziej uderzyło mnie jedno
zdanie: „Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz”. Te kilka
słów jest receptą na genialne życie. Całe zdanie jest niebywale wieloznaczne.
Zawiera esencję mądrości dla każdej religii, ba, dla każdego człowieka, dla
każdej istoty, która jest świadoma istnienia (ma duszę) i wie, że kiedyś będzie
trzeba pożegnać świat. Nikt nie wie gdzie potem, można tylko wierzyć. Czy
ludzie naprawdę umierają? Tak, umierają, ale to nie jest moment kiedy zamykają
oczy i już ich nie otwierają. Śmierć następuję już podczas życia. Można mieć 20
lat i żyć będąc umarłym . Można mieć 90 lat i żyć będąc żywym. Wiem, że na
myśli tego księdza nie było to, co ja wywnioskowałem. Jednak od czego jest
sztuka, którą ks. Pawlukiewicz się posługuję – sztuka słowa. Nie ważne co autor
miał na myśli, ważne jest to, jak
odbiera to inny człowiek. Artysta nie musi rozumieć swoje dzieła. Dlatego też
napisałem, że to zdanie wieloznaczne.
Według biologicznej terminologii życie to wykazywanie danych
czynności takich jak: oddychanie, spożywanie, wydalanie, rozmnażanie,
reagowanie na bodźce. Jest mi szalenie przykro, że przez tyle lat, żaden język
nie wytworzył innego słowa na życie, o którym mowa w poprzednim akapicie. Jeśli
przewróci się człowiek, podbiegnie do niego drugi człowiek i spyta się:
„żyjesz?”, a ten tak naprawdę nie żyje, żyje tym biologicznym życiem i odpowie
mu: „żyje!”, to tak naprawdę żyje, czy nie żyje? Czy życie zawierające się w
tych podpunktach jest równe temu drugiemu życiu? Chodzi o to, żebym nie musiał
mówić „to drugie życie”, tylko móc zapisać wyraz który byłby jednoznaczny z
„tym drugim” życiem.
Skoro nawet w języku, którym się komunikujemy nie można
odróżnić tak naprawdę, czy żyjemy czy nie, to z łatwością można stwierdzić, że
ludzie tylko wegetują. Żyją tylko po to, by żyć. Sami sprowadzają na siebie
rutynę codzienności. Rutyna wcale nie jest zła. Moją rutyną jest to, że
codziennie o godzinie szesnastej jem pomarańczę. Czy to mnie zabija? Nie sądzę.
Najbardziej uśmierca rutyna całego dnia. Oczywiście są ludzie, którzy kochają
to, że codziennie robią coś codziennie. Taka rutyna jest wspaniała. Znowu
brakuje tu wyrazów, którymi moglibyśmy nazwać i rozróżnić rutynę. Rutyna według
słowników to szereg czynności wykonywanych ciągle lub w określonych odstępach
czasu, bez względu na to jaki stan chcemy przez to osiągnąć. Czyli nie ważne
czy ma to być szczęście, euforia, czy niezadowolenie.
Nie
żyją już ludzie, którzy przyzwyczaili się do rutyny, która im nie odpowiada.
Przysłowiowo „machnęli ręką”, niestety może nie wiedzieli że to „machnięcie
ręką” jest ich śmiercią.
A nie mówiłem jaka ona jest
przebiegła?!
Najbardziej przykre jest to, że ludzie którzy błagali o to
biologiczne życie, aby móc żyć tym duchowym życiem, nie otrzymali go. Zostali
zniszczeni przez czas i miejsce, w którym się urodzili. Dostaliśmy biologiczne
życie, więc nie umierajmy, niech te dwa życia umrą jednocześnie w chwili
zamknięcia się oczu.
***
Właśnie skończyłeś czytać mój wpis! Gratuluję, jeśli dotrwałeś do końca! Napisałem go bardzo oficjalnie i nie oddałem klimatu, w jakim chciałem budować ten blog, Przyszłe posty będą bardziej bezpośrednie, ten był na rozgrzewkę.
Przyznam, że bardzo przyjemnie czytało się ten wpis jak na taką ilość tekstu. Faktycznie - daje do myślenia. Gdybym nie słyszał wcześniej prelekcji ks. Piotra - pewnie o wiele dłużej dochodziłbym do tego o co chodzi. Widzę, że masz naprawdę wiele do powiedzenia, ale język cię ogranicza.
OdpowiedzUsuńA co do samej treści posta - mam podobną opinię. Dobrze jest czasami naprawdę pożyć.